Boogeyman
Dam Wam poczytać wstęp do mojej ksiażki(?), pisane juz jakis czas temu... komentujcie...
Zanim wszystko wzięło swój początek, świat był pusty, bez podłoża, bez widzialnych i niewidzialnych materii, a jedyną rzeczą, która istniała, była nicość. Jednak ona zapełniona była mocą daną jej, nim ona sama powstała, zapełniona magią. Nieświadoma swego istnienia moc, zalegała nieskończoną pustkę, której krańce nie istniały.
Więc na początku była magia, moc potężna władająca bezkresem nicości i samą sobą. Istniała ona od zawsze, nim powstał czas uwolniony z magii, która dopiero teraz naprawdę zaistniała. Mijały lata, a pustka wypełniła się czasem, choć była bezkresna, ale i magia zajmowała jej całość, do czasu, gdy podzieliła się tą przestrzenią z pierwszą materią, która zaistniała. A nicość nie była już pustą przestrzenią wypełnioną mocą. Pół przestrzeni zaczęły zalewać wody. Magia oddała część siebie tworząc przy tym żywioł, który zaczął rządzić samym sobą. A magia dzięki wodzie zrozumiała, że istnieje i tworzy. Po długim czasie magia ciesząc się sąsiedztwem wody zrozumiała, że wody i siebie nie może ujrzeć. Tak pod tym natchnieniem pragnienia, moc znów oddzieliła od siebie żywioł. Żywioł potężny, dający światłość powstałą wraz z nim i ciepło nieznane magii dotychczas. Tak powstał ogień, który unosił się jako ogniki nad wodami. Woda ujrzała w sobie światło ognia i wiedziała, że ma barwy wszystkiego, co ją otacza. Uradowała się ogromnie i dzięki tej radości zrodziła się ziemia, która otuliła dookoła całą wzburzoną wodę i rozdzieliła ją. Umocniła u postawy i broniła wodę nad jej taflą. Magia zaś nie mogła siebie ujrzeć ani dotknąć. Jednak czuły ją żywioły smagane jej siłą i wprawiane w ruch. Magia stała się wiatrem, żywiołem rządzącym ponad lądami i wodami świata.
Tak przez długie wieki radowały się cztery potężne moce. Jednak czuły, że muszą zrobić coś więcej, by mogły dawać komuś radość taką, jaką napełnione były od zawsze. Dały część siebie i połączyły w jedność w głębinach gór. Ziemia zatrzęsła się, fale zaczęły zalewać brzegi, ogniki łączyły się w wysoko nad ziemią dając błyskawice. Gorąco, które wywołały uniosło część wód w niebiosa dając chmury przesłaniające powstałe słońce, najpotężniejszy z ogników. Wiatr przerodził się w huragan niszczący szczyty gór, gaszący płomienie i rzucający na brzegi fale. Zaczął się chaos, który trwał do czasu, gdy wszystkie żywioły nie uspokoiły swoich myśli. Jednak po koszmarze, który stworzyły, znienawidziły się nawzajem. Wiedziały jednak w nienawiści do siebie, że jeden bez drugiego nie może istnieć i nie może tworzyć. Zaprzestały więc walk między sobą. Wody umilkły, nie niszcząc brzegów lądu, ziemia nie trzęsła sobą, ogień nie palił swym żarem, wiatr nie pobudzał fal, nie niszczył gór, nie gasił płomieni. Nastała wtedy cisza. Cisza tak potężna jak za czasów nicości, która już przeminęła. Moce w ciszy skupiły się na tym, co działo się wewnątrz ziemi, która wiedziała, że niedługo ukaże im się to, co stworzyli. I tak się stało. Skorupa ziemi pękła, a z pęknięcia tego wyszła żywa istota. Inna niż żywioły, które ją stworzyły, połączone w niej jak na początku. Nie była sama wyszło tych istot dwanaście, a każda różniła się trochę od drugiej. Miały oczy, którymi mogły widzieć rzeczy widzialne, ręce by mogły poczuć radość dotyku, nogi by przemieszczać się po całej ziemi i świadomość, świadomość swego istnienia i rozumu, którym zostały obdarzone, bo przecież stały się dziećmi żywiołów, stały się same w sobie magią. Tak powstała istota zwana człowiekiem, dzieckiem żywiołów.
***
Ostatnio edytowany przez MisterJedi (16-11-2007 10:29:56)
Offline
Pan emoadminujący
Na początku, to był CHAOS! Tyle milionów Greków nie mogło się mylić!
A tak na poważnie, to podobało mi się. Chciałbym zobaczyć, co jest dalej ^^
<ściska grabę>
Offline
Boogeyman
a no to moze Ci pokaże...hehe^^ kurde...dawno nic nie pisałam...przydałoby sie dokończyć swoje dzieło
Dzięki^^
Offline
Pan emoadminujący
Offline
Boogeyman
a czasu zwłaszacza...wino to sie gdzies tam wynajdzie hehe ale sie opuściłam jak zaczełam do liceum chodzic i NIC nie pisze ughhhhh
Offline
Pan emoadminujący
Zobaczysz w klasie maturalnej... Bedziesz tak zajęta wyrzutami sumienia, że się nie uczysz, że szok
Offline
Boogeyman
Kurde...ja w 1 jestem i juz je mam... ugh... ^^
Offline
Pan emoadminujący
Dlatego trza sobie ustalić jakąś hierarchię wartości. Jeżeli mogę, to ci podopowiem: pisz tą książkę, bo chcę ją przeczytać!
Offline
Boogeyman
okej^^ heh ale nie moge Cie zapewnic, że reszta bedzie równała sie mojemu wstepowi ech... Brak mi weny!
Offline
Pan emoadminujący
Offline
Boogeyman
a mówiłam jej: Ni pal tyle! ech...
Offline
Pan emoadminujący
Offline
Boogeyman
Dobra...daje jeszcze kawałek mojej tandety:)
Przy szalejącej wichurze i deszczu, pędzi dwóch jeźdźców. Zbliża się południe, lecz ciemne chmury nie dopuszczają światła. Ulewa przesłania wszystko w odległości kilku metrów, kopyta koni zapadają się w miękkiej ziemi porośniętej gęstą zieloną trawą. Jednak jeźdźcy nie zatrzymują się, wyraźnie coś ich pogania i nie pozwala na odpoczynek. Jeden z konnych zauważa w strugach deszczu cień przemykający po ich lewej stronie, który gna prędzej niż ich konie. Na znak obaj wykręcają w prawo i przyspieszają tępa. Nagle na wprost nich za ściany deszczu wyłania się potężny mur. Konie chcąc uniknąć zderzenia podniosły swe przednie kopyta do góry. Dały się wtedy słyszeć dwa głosy. Prychnięcia koni a po chwili głuchy dobiegający z wszystkich stron krzyk nienawiści. Jeźdźcy obejrzeli się wzdłuż muru i po chwili namysłu ruszyli w lewo w poszukiwaniu bramy. Po chwili dojechali do masywnych drewnianych wrót, umocnionych dodatkowymi belkami, które już powoli zaczynały próchnieć. Brama była zamknięta. Jeden z czarnych jeźdźców wyjął za płaszcza niewielki srebrny róg i zadął w niego. Wydobył się niski i głośny dźwięk. Z wieży przy wrotach wyjrzał strażnik w żelaznej zbroi i hełmie o wizerunku głowy jastrzębia. Przez chwilę doglądał wejścia przy bramie by dostrzec w gęstym deszczu jeźdźców, następnie dał rozkaz na otwarcie bramy. Przybysze zaniepokojeni rozglądali się dookoła w obawie przed wrogiem. Gdy bramę otwarto, czym prędzej wjechali do miasta i rozkazali zamknąć szybko wrota. Jeden z nich spojrzał jeszcze na wieżę gdzie stał żołnierz i kiwnął do niego na powitanie. Ten odparł mu tym samym, po czym konni ruszyli prędko w stronę zamku.
***
Niah!
Ostatnio edytowany przez MisterJedi (17-11-2007 22:39:15)
Offline
Pan emoadminujący
Zastrzeżenia:
1. Bardziej pasowałby wyraz "skręcają" a nie "wykręcają" (wykęcić można numer )
2. Napisane w czasie przeszłym brzmiałoby o wiele lepiej. Ale to tylko moje odczucie. Nie musi być właściwe...
Co do reszty tekstu, to znasz moje zdnie wstępne Powinnaś ją tu zamieścić
Offline
Boogeyman
a moze kiedys wstawie...^^
Offline